Jeśli masz samochód, to masz też do niego wykupione ubezpieczenie OC. I najprawdopodobniej masz też od razu doczepione ubezpieczenie NNW, zazwyczaj nieduże. Jeśli Twój samochód jest względnie nowy, to prawdopodobnie masz na niego wykupione również auto-casco.
Wielu posiadaczy mieszkań ubezpieczyło je od pożaru, zalania, kradzieży czy innych popularnych szkód. Co ciekawe, nie można ubezpieczyć mieszkania (ani innego posiadanego mienia) od zniszczeń spowodowanych wojną czy działaniami terrorystycznymi.
Ubezpieczamy swoje zdrowie i życie podczas wyjazdów turystycznych, i nie tylko.
Po co w ogóle wykupujemy ubezpieczenie? Nie dlatego, że przewidujemy i planujemy wypadek samochodowy czy złamanie nogi, ale dlatego, że „w razie, jakby coś się wydarzyło”, dostaniemy odszkodowanie (albo dostaną je nasi spadkobiercy). Oczywiście, dostaniemy to odszkodowanie pod warunkiem, że ubepieczyciel nie wynajdzie na nas jakiegoś wpisu „drobnym druczkiem” w regulaminie, który nas zdyskwalifikuje.
I na identycznej zasadzie funkcjonują nasze przygotowania do kryzysu. Jako preppers nie wyczekuję z niecierpliwością wojny czy globalnej katastrofy dowolnego rodzaju. Nie czekam z utęsknieniem na globalny kataklizm, który cofnie nas do epoki kamienia drapanego. Ale liczę się z taką możliwością, i dlatego na wszelki wypadek podejmuję rozmaite działania. Zdobywam umiejętności, kompletuję sprzęt, przygotowuję zapasy. Czyli tak naprawdę ubezpieczam siebie i najbliższych od niepomyślnego obrotu spraw. A ubezpieczycielem nie jest jakaś firma – ale ja sam, i moje otoczenie. Moja rodzina, która zdobywa te umiejętności razem ze mną, moi przyjaciele, którzy w razie kryzysu udzielą mi schronienia.

A jak wygląda Twoje ubezpieczenie? Zarówno takie w codziennym życiu, jak i od globalnej katastrofy?

Dodaj komentarz