Pierwszym sposobem handlu był barter, czyli bezpośrednia wymiana towarów. Owce za kozy, worek zboża za tydzień pracy w gospodarstwie. Potem pojawiły się waluty, czyli drobne, identyczne przedmioty, o ustalonej wartości, które służyły jako uniwersalny przelicznik na inne dobra. W latach 70 i 80 XX stulecia na Nowej Gwinei powszechny był widok lokalnych mieszkańców przychodzących do banku i wymieniających tradycyjną walutę, czyli muszle kauri, na dolary (i odwrotnie).
Dzisiaj praktycznie cały nasz handel, czyli wymiana towarów i usług, opiera się o zwykłą walutę. Kurs marketingu internetowego wyceniony w złotówkach, faktura w euro za kontener czekolady, baryłka ropy w dolarach. Praktycznie wszytkie współczesne waluty łączy jedno – są pieniądzem fiducjarnym, czyli opartym na zaufaniu obywateli (zazwyczaj jest to „zaufanie” wymuszone przez prawo) do instytucji, która ten pieniądz wyemitowała.
Mamy też na rynku kryptowaluty, z Bitcoinem na czele. Apologeci tych walut jako ich główną zaletę pokazują niezależność od władz i decentralizację. Ale tak naprawdę jest to również system fiducjarny, tylko oparty na zaufaniu do innych użytkowników. Wierzymy, że w przyszłości nadal będą chcieli ode mnie daną kryptowalutę przyjmować, i wymieniać ja na dobra rzeczywiste.
Co się stanie w sytuacji globalnej katastrofy? Jeśli nie uda się nam szybko przywrócić chociażby podstawowego kręgosłupa energetycznego, to wracamy cywilizacyjnie i technicznie do połowy XIX wieku. Bez sieci teleinformatycznej Twoje kryptowaluty zwyczajnie znikną. Puff … i nie masz już swoich Bitcoinów.
Pieniądz fiducjarny być może się utrzyma, zwłaszcza w większych skupiskach ludzi, które nie upadną całkowicie. To będą miejsca, gdzie jakieś organy władzy (burmistrz, komendant policji, szef OSP czy lokalny biznesmen) utrzymają względny porządek, powstrzymają lokalną społeczność przed chaosem wewnętrznym, i pomogą uniknąć ataków z zewnątrz. W takim miejscu złotówka czy dolar (pod warunkiem odpowiedniego zapasu gotówki) mogą funkcjonować dalej jako podstawa handlu.
Ale jestem przekonany, że w wielu miejscach funkcję pieniądza przejmą z powrotem dobra. Handel po globalnej katastrofie będzie się opierał albo o kruszce (o które będzie trudno), albo o klasyczne towary. Może będzie to amunicja, może spirytus? Może puszki konserw? Nie mam pojęcia, w różnych punktach świata mogą pojawić się różne koncepcje.
Czy jesteś gotowy dzisiaj na wymianę barterową? Towar za towar? Usługa za usługę? Ja cię zaproszę na moje szkolenie, a Ty mi pomożesz rozkręcić kampanię marketingową. Ktoś jest chętny na wejście w taki układ? Albo ma inną barterową propozycję? Jestem otwarty na takie rozwiązania.

Dodaj komentarz