W słoneczną, październikową sobotę wybrałem się na wycieczkę po Wielkopolskim Parku Narodowym. Mam taki plan, żeby odwiedzić wszystkie Parki Narodowe w Polsce, i ten był kolejnym na mojej liście.

Wycieczkę zacząłem na dworcu w Mosinie, i bez długiego zwiedzania przeszedłem przez miasteczko, mijając po drodze opuszczony przystanek Pożegowo, położony na nieczynnej linii prowadzącej z Poznania w głąb WPN.

Po kolejnym kilometrze opuściłem asfalt, i zanurzyłem się w głąb parkowych lasów. Minąłem Studnię Napoleona, i wreszcie mogłem zachwycić się polodowcowym krajobrazem parku. Przyznam, że było to dla mnie spore zaskoczenie – nie spodziewałem się tutaj takiej rozmaitości i bogactwa form terenu, jak na Suwalszczyźnie.

Minąłem jezioro Kociołek, potem Góreckie, i dotarłem do Muzeum WPN. Niestety, okazało się, że w soboty jest ono nieczynne. Wielka szkoda. Kolejne kilometry trasy w kierunku Jeziora Jarosławieckiego prowadziły skrajem dąbrowy, z widokiem na rozległe łąki. Dalej, za osadą Jarosławiec, las się zmienił dość radykalnie, bardziej przypominając sosnowe bory.

Nad Szreniawą, na wzgórzu, wspiąłem się na wieżę widokową będącą częścią Mauzoleum Bierbaumów, skąd rozciągał się widok na wielkopolską panoramę, z wieżowcami Poznania na horyzoncie. Jeszcze kilka minut – i byłem na dworcu w Szreniawie. I tu spotkało mnie drugie drobne rozczarowanie – planowałem zrealizować kolejne ze swoich marzeń, i podróż powrotną do Poznania odbyć pociągiem ciągniętym przez parowóz. Niestety, leciwa maszyna doznała kilka dni wcześniej awarii, i tylko wagony pociągu okazały się zabytkowe (a na pewno starsze ode mnie).

Polecam ten szlak, dystans 18 kilometrów nie jest szczególnie męczący, a pozwala dobrze zapoznać się z krajobrazami Wielkopolskiego Parku Narodowego.
Dodaj komentarz